Dzieci i młodzież wracają do szkół. Czy czeka ich nadrabianie zaległości?
Uczniowie obawiają się zalewu sprawdzianów, rodzice mają mieszane odczucia, a dyrektorzy zapewniają, że będą skupiać się na działaniach integracyjnych. „Nastawiamy się na to, aby przekazać dzieciom siłę emocjonalną”, podkreśla jedna z dyrektorek toruńskiej podstawówki. Nie da się ukryć, że zaległości – zwłaszcza w sferze społecznej – powstały, jednak pedagodzy są pewni, że wszystko da się odbudować. Trzeba dać sobie tylko trochę czasu.
Coraz większa liczba zaszczepionych osób i spadek zakażeń na koronawirusa doprowadziły do luzowania obostrzeń w różnych dziedzinach życia, m.in. w edukacji. Zaraz po majówce na szkolnych korytarzach pojawiły się klasy I-III, a od 17 maja klasy IV-VIII, szkoły ponadpodstawowe, placówki kształcenia ustawicznego i centra kształcenia zawodowego przeszły na naukę w tzw. systemie hybrydowym. Nauka stacjonarna w pełnym wymiarze wraca 31 maja.
– Zasadność powrotu do szkół na zaledwie kilka tygodni jest bardzo dyskusyjna. Organizacyjnie dla placówki to nie lada wyzwanie. Nie ulega jednak wątpliwości, że dzieci tęsknią do kontaktu z rówieśnikami. To z pewnością nie jest czas na nadrabianie zaległości, natomiast pod względem społecznym i emocjonalnym powrót jest dla dzieci bardzo ważny – podkreśla Beata Cieszkowska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Toruniu.
Instytut Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego zainicjował akcję pn. „Tydzień ulgi”. Chodzi o to, aby obniżyć stres towarzyszący dzieciom na co dzień i zadbać o ich psychiczny dobrostan. Wiele placówek z Torunia zamierza przyłączyć się do tej akcji.
– Pierwszy tydzień to będzie czas bez sprawdzianów, bez pytania, bez zadań domowych. Będziemy przede wszystkim ze sobą rozmawiać. W szkole podstawowej priorytetem są kwestie wychowawcze. Planujemy też zorganizowanie godzin dla rodziców z psychologiem, kuratorem i strażnikiem miejskim – mówi Dorota Szulc, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1 w Toruniu.
Ponowna adaptacja to słowo klucz dla większości nauczycieli.
– To będzie czas na adaptację, integrację grupy oraz działania wychowawcze, polegające na wybadaniu kondycji psychicznej młodzieży, a także czas na pomoc pedagoga i psychologa, jeżeli okaże się ona konieczna – wymienia Gabriela Gustowska, wicedyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr 9 w Toruniu. – O tym, że licealiści są bardzo spragnieni kontaktu ze sobą, świadczy wyjątkowo wysoka frekwencja w pierwszym dniu zajęć stacjonarnych. Nieobecnych było zaledwie 10 osób.
Wielu dyrektorów toruńskich szkół zwraca z kolei uwagę, że kwestia nadrabiania materiału zależy od tego, jak lekcje zdalne były do tej pory prowadzone.
– Trzeba znaleźć złoty środek. Nasi nauczyciele nie będą mieli problemu z klasyfikacją końcoworoczną, bo oceniali na bieżąco i zrealizowali podstawę programową. Dzieci oczywiście będą pracować do końca roku szkolnego tak, jak powinny, ale z drugiej strony nie zamierzamy robić dodatkowych sprawdzianów, bo to by je tylko przeraziło – wyjaśnia Tamara Żuchowska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 11 w Toruniu. – Nie chcemy, aby powrót do szkoły kojarzył się dzieciom negatywnie.
– Nie wolno przesadzać. Trzeba szukać złotego środka. Nie jest to łatwe w obecnej sytuacji, w której z jednej strony rodzice wymagają, aby dać szanse dzieciom na poprawę ocen, a z drugiej wiemy, że dzieci odzwyczaiły się od standardowego trybu szkolnego, siedzenia w ławce, patrzenia na nauczyciela przy tablicy. Zrobimy jednak wszystko, aby nie kumulować dodatkowo stresu, który i tak jest już ich udziałem. Nastawiamy się na to, aby przekazać dzieciom siłę emocjonalną – dodaje dyrektorka Beata Cieszkowska. – Trzeba zachować umiar w zajęciach integracyjnych też z tego względu, że zagrożenie epidemiczne wciąż istnieje.
Reintegracja i nauka funkcji społecznych na nowo jest dużo bardziej istotna, niż mogłoby się wydawać. Okazuje się bowiem, że pandemia znacznie nasiliła zaburzenia emocjonalne wśród dzieci i młodzieży. Dzieci zaczynają się odzwyczajać od podtrzymywania relacji między sobą.
– Uczniowie mają problem m.in. z czytaniem emocji. Wynika to z faktu, że przez rok utrzymywanie relacji polegało głównie na kontakcie za pośrednictwem komunikatorów. A jakie emocje można przekazać SMS-em? – pyta Beata Szczepankiewicz, terapeuta ze Szkoły Podstawowej nr 6 w Toruniu. – Jesteśmy w stałym kontakcie z uczniami i rodzicami, dzieci w trakcie zdalnej nauki także miały możliwość spotykać się ze mną i pedagogiem zdalnie. Oczywiście teraz będziemy je bacznie obserwować. Spodziewamy się, że problemów emocjonalnych będzie niestety więcej.
Ostatnie kilka tygodni, przeznaczone na naukę stacjonarną, zostanie także wykorzystane na dotarcie do uczniów, którzy na zdalnych lekcjach pojawiali się rzadko bądź wcale. A jest takich wielu.
– Chcemy przeznaczyć ostatni miesiąc nauki na sklasyfikowanie uczniów, którzy unikali lekcji zdalnych i nie logowali się na zajęcia on-line. W każdej klasie jest kilku takich uczniów. Myślę, że w bezpośrednim kontakcie będzie łatwiej do nich dotrzeć. Na promocji i klasyfikacji zależy każdemu i w moim rozumieniu ten miesiąc ma służyć właśnie temu, aby pomóc tym, którzy chcieliby np. poprawić swoje oceny – wyjaśnia dyrektorka Dorota Szulc.
Pokolenie stracone – tak często mówi się o młodzieży szkolnej z czasu pandemii. Określenie to jest jednak dla niej bardzo krzywdzące. Pedagodzy zwracają uwagę, że owszem – uczniowie coś stracili, ale nie oznacza to, że nie mogą tego odzyskać. Zwłaszcza że sama społeczność uczniowska także odczuwa dużą potrzebę odnowienia bezpośrednich relacji. Smartfon nie jest w stanie ich zastąpić.
– Godziny wychowawcze, wspólne wyjścia, projekty grupowe. Na tym będziemy się skupiać. Ostatnie miesiące nie były łatwe dla dzieci, izolacja przyniosła wiele negatywnych skutków. Ale nikt nie jest stracony i nie wolno nam tak mówić. Głęboko wierzę, że z pomocą dorosłych dzieci szybko odbudują więzi i relacje rówieśnicze. W uczniach jest dużo pozytywnej energii i jestem pewna, że właśnie teraz jest najlepszy czas, aby ją wykorzystać – podsumowuje dyrektorka Tamara Żuchowska.
Powrót do normalności to zatem cel, który stawiają przed sobą i uczniowie, i kadra nauczycielska. Nikt nie wątpi w to, że uda się go zrealizować, ale wszyscy mają świadomość, że będzie to wymagać czasu.