Toruńska firma zrewolucjonizuje światowy rynek wyświetlaczy? „Umowa z LG to dla nas dopiero pierwszy kęs z dużego tortu”
Pelagia Noctiluca, czyli meduza świecąca, to morskie stworzenie, którego cechą charakterystyczną jest bioluminescencja – emitowanie światła przez żywe organizmy. Właśnie ona stała się symbolem toruńskiej firmy, która już niedługo może zrewolucjonizować światowy rynek technologiczny. Za sobą ma już pierwszą dużą umowę z koreańskim gigantem, LG Display. Aspiracje ma jednak dużo większe.
Noctiluca to spółka technologiczna zajmująca się projektowaniem i produkcją zaawansowanych materiałów, które docelowo mają być wykorzystywane w najnowszych generacjach ekranów OLED. Wytwarzane przez nią emitery, czyli związki chemiczne, mają postać proszku, który umieszczany jest w wyświetlaczach. Sama firma powstała pod koniec 2018 r. i szybko nabrała rozpędu, a niedawno zadebiutowała na giełdzie.
– Rozwój spółki przebiegał bardzo sprawnie. W ciągu trzech lat byliśmy w stanie opracować własne materiały emisyjne, czyli takie, które przekształcają prąd dostarczany do warstw ekranów OLED w to, co widzimy, czyli światło – mówi Mariusz Bosiak, jeden z założycieli i prezes Noctiluki.
Pierwsze testy emiterów odbywały się w Łodzi. Jednak to Toruń jest sercem firmy – tu Noctiluca od początku swojego istnienia ma swoje laboratorium, a związki chemiczne, które tu powstają, są następnie testowane w Korei. Toruńska siedziba znajduje się w budynku Wydziału Chemii UMK. Tutaj od ponad trzech lat Noctiluca dzierżawi swoje laboratorium i pracuje nad autorskimi rozwiązaniami z zakresu emiterów do wyświetlaczy najnowszej generacji.
Pierwszym etapem produkcji jest modelowanie cząsteczek związku chemicznego, które będą miały odpowiednie parametry. Następnie są one laboratoryjnie syntetyzowane. Kolejnym krokiem jest przebadanie tych związków w laboratorium w Korei. To tam powstają urządzenia świecące dzięki emiterom Noctiluca, roboczo nazwane diodami. Te związki, które mają najlepsze rezultaty, przechodzą do badań w ośrodku zewnętrznym. Tam potwierdza się wyniki z Korei, które służą za punkt wyjścia do rozmów z potencjalnymi partnerami.
Pierwsze sukcesy Noctiluca ma już na koncie. Niedawno zawarła umowę MTA (ang. Material Transfer Agreement) z jedną z wiodących marek w branży – LG Display, która testuje teraz opracowaną technologię. Nie było to jednak takie proste. Toruńskiej spółce zależało na ochronie swoich pomysłów, przez co negocjacje trwały aż półtora roku, co dla tak młodej firmy było sporym wyzwaniem. Było jednak o co walczyć. Wytwarzane przez Noctilukę związki chemiczne są trudne do wypracowania i bardzo cenne.
– Gram emitera jest wart więcej niż gram złota. Przy niewielkim wolumenie cena jest dosyć duża, a ceny wahają się od kilkuset do nawet 2 tys. euro za 1 gram – tłumaczy Mariusz Bosiak.
– W wyświetlaczu wielkości 50 cali wykorzystujemy kilkaset miligramów naszego proszku. Nierzadko nawet mniej, bo ekrany są coraz cieńsze. Po ostatniej rundzie inwestycyjnej mamy możliwość wyprodukowania do 100 kg związków chemicznych w ciągu roku. W przypadku potencjalnej produkcji na rzecz takiego giganta jak LG czy Samsung mówimy o setkach, jeśli nie tysiącach kilogramów zapotrzebowania na związki rocznie. Wraz ze skalą zamówień, siłą rzeczy cena jednostkowa spada, nadal jednak mówimy o imponujących kwotach – dodaje Mateusz Nowak, odpowiadający za rozwój biznesu spółki.
Dlaczego proszek Noctiluki jest tak drogi? W dużej mierze dlatego, że globalnie jest niewiele firm, które takie związki potrafią produkować. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż może się on przyczynić do zrewolucjonizowania produkcji ekranów OLED, a w dłuższej perspektywie – wpłynąć także na nasze codzienne życie.
– Wyświetlacze, które będą skonstruowane w oparciu o nasze emitery, na pierwszy rzut oka nie będą się różniły od innych, ale diabeł tkwi w szczegółach – mówi Mariusz Bosiak. – Przy „naszych” ekranach oszczędność energetyczna wyniesie od dziesięciu do kilkunastu procent, co dla urządzeń mobilnych jest już znaczące. Drugą zaletą jest to, że ekrany wyprodukowane przy użyciu naszych emiterów nie będą miały tendencji do wypalania się, co ma miejsce przy obecnie stosowanych wyświetlaczach, które działają dość krótko i jeśli wyświetlają jeden obraz przez dłuższy czas, to niektóre elementy mogą się „nieodwracalnie wypalić” – np. logo danej stacji telewizyjnej, po którym na ekranie już na zawsze zostanie powidok. To przez efekt wypalenia OLED-y jeszcze nie zdominowały rynku wyświetlaczy komputerowych – ich użytkowanie wiąże się często z wyświetlaniem dość statycznych obrazów – np. ramka okna przeglądarki czy pasek z opcjami edycji w edytorze tekstu. Dzięki zastosowaniu emiterów nowej generacji, które ograniczają problem wypalenia, rynek wyświetlaczy będzie mógł zostać rozszerzony m.in. na ekrany komputerowe.
Rozwiązania toruńskiej firmy przyniosą także korzyści dla środowiska. Nie potrzebują one bowiem wykorzystania metali, takich jak iryd czy platyna. Obecnie są one powszechnie stosowane w ekranach OLED, a ich wydobycie zostawia znaczny ślad węglowy. Do tego głównymi ich dostawcami są Rosja, Chiny i byłe republiki radzieckie, co czyni ich ceny i dostępność podatnymi na zawirowania polityczne.
– Rynek OLED-ów zatrzyma się nie tylko na telewizorach, smartfonach, drogich urządzeniach. Przejdziemy pod strzechy, do rozwiązań codziennego użytku. Przez najbliższe 2-3 dekady rynek będzie rósł. Zaraz przejdziemy do monitorów i innych sztywnych wyświetlaczy, a potem do przezroczystych i giętkich, np. na szybach w samochodach. Następną falą innowacji będzie zmiana technologii oświetlenia. Umowa z LG to dla nas dopiero pierwszy kęs z dużego tortu – podsumowuje Mateusz Nowak.
ctx
23 kwietnia 2022 @ 14:44
Firma bez siedziby?
Emitery przekształcają prąd w światło?
No, no.
Poważnie?!