Gdzie jest Marian?! [FELIETON]
Wybory samorządowe już dawno za nami. Aż dziw bierze, że brać dziennikarska w Toruniu, ani komentatorzy polityczni nie poświęcili ani krzty czasu na zadanie sobie ważnego pytania: gdzie jest Marian Frąckiewicz, gdzie jest SLD? Jaka katastrofa lub jakie plagi musiały spaść na to ugrupowanie, że po raz pierwszy w karierze Mariana Frąckiewicza nie udało mu się zdobyć mandatu do rady miasta?
SLD w wyborach do rady zdobył zaledwie 4,23 proc. – czyli zaledwie 3 tys. głosów! Dla porównania Koalicja Obywatelska zdobyła prawie 24 tys. głosów. To masakra polityczną piłą motorową, jakiej wcześniej nie było.
Sam Marian zdobył jak zwykle stabilny i dość pokaźny wynik 907 głosów – jedna trzecia całego poparcia swojego komitetu w mieście. Jednak słaby wynik SLD przesądził o jego niebycie samorządowym.
Za dawnych czasów czasów mówiono, że niezależnie jak blisko dna będzie SLD, to Marian mandat zawsze weźmie. Teraz nie wziął. Co dalej? Sojusz ma generalnie problem sam ze sobą i tego nie załatwi się tu, lecz na poziomie krajowym.
Największa zagwozdka to baza elektoratowa, która już stopniała to tycich rozmiarów. Większa część – „socjalna” odeszła do PiS. Ci z większych miast i najczęściej młodzi wybierają młodą lewicę spotykającą się w hipsterskich knajpkach przy latte z mlekiem sojowym czy ruchy miejskie. Samo kierownictwo SLD ma mentalne problemy z określeniem się. Czy jest anty PiS, czy anty PO. A jakoś nie znaleźli do tej pory trzeciej drogi.
I ze wszystkim tym został Marian Frackiewicz, o którym różne rzeczy można mówić, ale dobrym samorządowcem był. Choć miałem wcześniej do niego sporo zastrzeżeń, to nie można mu nigdy było odmówić sprytu, uporu i wiedzy o Toruniu. Szkoda, że w tej kadencji rady go zabrakło. Choć niewykluczone, że Marian nas jeszcze wszystkich zaskoczy…