Jak wegetarianie radzą sobie w święta?
Zorganizowanie wegetariańskiej Wigilii to w większości domów nic trudnego, bo 24 grudnia to tradycyjny dzień postu. Większy problem mogą mieć weganie. Święta to także niełatwy czas dla zwolenników życia w stylu zero waste.
W 1967 r. amerykańscy psychiatrzy Thomas Holmes i Richard Rahe opracowali listę kilkudziesięciu najbardziej stresujących sytuacji w życiu. Wśród nich znalazły się nie tylko takie wydarzenia jak rozwód czy choroba, ale również święta Bożego Narodzenia. Nic dziwnego. Przy tej okazji spotykają się rodziny podzielone nie tylko ze względu na politykę, ale i ze względu na style życia oraz świadomość społeczną. Przy suto zastawionym stole zasiadają miłośnicy karpia moczonego w wannie i zakupoholicy oraz weganie i żyjący zero waste. Jak sobie radzą?
Zgodnie z raportem American Psychological Association to kobiety są bardziej narażone na świąteczny stres i trudniej sobie z nim radzą. Odreagowują za pomocą złości lub „zjadają” nerwy. Jest to również ciężki okres dla osób o średnich dochodach. Oczywiście – badani odczuwali pozytywne emocje, np. radość ze spotkania z rodziną. Nadal jednak brak czasu, pieniędzy, komercjalizacja świąt oraz prezenty – zarówno konieczność ich przygotowania, jak i dostawania – wywołują często negatywne odczucia. Dla osób, które są świadome zbliżającej się katastrofy ekologicznej, karp na wigilijnym stole i plastikowe opakowania po prezentach mogą być nie do zniesienia. Co wówczas? Specjaliści od medytacji i mantr zalecają powtarzanie po cichu zdań takich jak: „Mam tylko przetrwać, nie pogarszając mojej sytuacji”.
Pytając się wegan, wegetarian i żyjących zero waste publicznie, jak przeżywają święta wśród „cywili”, można usłyszeć niewiele trudnych historii. Większość napawa optymizmem: są zwycięstwa seleryby nad śledziem i radość z własnoręcznie wykonanych prezentów.
Na pierwsze święta przywiozłam swoje jedzenie – pisze jedna z toruńskich weganek. – Parę dziwnych spojrzeń i kilka żartobliwych, ocierających się o złośliwość komentarzy, ale dało się przeżyć. Drugie święta, zrobiłam już „swoje” jedzenie dla wszystkich domowników i o proszę… Smakowało! U mnie w dużej mierze niechęć do weganizmu brała się z niewiedzy bądź lęku o moje zdrowie.
Toruńscy wegetarianie i weganie wspólnie uznają, że Boże Narodzenie to te łatwiejsze święta, ze względu na postną wigilię.
Ja całe święta jem potrawy wigilijne, zawsze tak było i jest bardzo pysznie: pierogi z kapustą i grzybami, barszczyk, pszenicę z bakaliami, zupę grzybową, paszteciki z pieczarkami, zupę z suszonych owoców z makaronem, groch z kapustą – wymienia jedna z uczestniczek dyskusji, wegetarianka i mama dwóch dorosłych synów. – W naszym domu wigilia była zawsze wegetariańska.
Weganie w te święta mają jednak gorzej, szczególnie że świadomość tego, że wigilijny karp również może odczuwać ból, wzrosła po doniesieniach medialnych o nieprawidłowo przechowywanych żywych rybach w marketach czy na targowiskach. Na szczęście – ciasto na pierogi jajek nie wymaga, a farsz zniesie wszystko – od tradycyjnej kapusty z grzybami po soczewicę i boczniaki. Radzą, żeby na święta jechać z własną wałówką. Wówczas nie będzie ryzyka, że przez trzy dni będziemy skazani na mandarynki i suche ziemniaki.
Najlepiej polegać na sobie, a jeśli będziemy konsekwentnie odmawiać, to rodzina w końcu powinna odpuścić z takim oszukiwaniem. Jak nie – to trzeba samemu gotować i wyprawiać święta po swojemu – mówią zdecydowanie.
Zarówno specjaliści od żywienia, jak i organizacje propagujące dietę roślinną są zgodni co do „własnej wałówki” na świątecznym stole. Kwestie etyczne nie są w stanie przekonać zbyt wielu do akceptacji zmiany stylu życia bliskich, za to działa sama kuchnia. Jeśli posmakują smacznych potraw, szansa na aprobatę jest dużo większa. I w tym przypadku działa zasada: przez żołądek do serca. Hitem sezonu okazuje się być seleryba po grecku lub kaszubsku. Okazuje się, że ten niepozorny korzeń można marynować w sposób analogiczny do klasycznego śledzia. Efekt jest łudząco podobny do prawdziwej ryby.
W ubiegłym roku zrobiłam wegańskie śledzie z selera i nikt nawet nie zauważył, że coś jest nie tak, polecam! – wśród wegan pełno jest takich historii.
Warto dodać, że takiej wegańskiej świątecznej wigilijno-wielkanocnej kuchni można się już w Toruniu… nauczyć na warsztatach. Alicja Rokicka, autorka bloga Wegan-Nerd, właśnie wydała książkę kucharską pod tytułem „Świętujemy!” i szkoli chętnych również w Toruniu. Menu proponowane przez nią na Boże Narodzenie to: kartacze z grzybami, selerśledź w sojonezie z ogórkiem kiszonym, kluski śląskie zapiekane z białą fasolą i jabłkiem, sos chrzanowy, panforte, czyli bożonarodzeniowy włoski piernik, i świąteczny poncz. Warto przypomnieć również nieco tradycji. W „Kuchni z rodowodem” Grażyny Szelągowskiej znajdziemy wigilijne klopsiki ziemniaczane podawane do barszczu na zakwasie, zupę „ślepe śledzie”, czyli rosopitę kujawską bez ryby, zupę wigilijną z buraka cukrowego, uszka ze śliwkami itp.
Moje doświadczenia z niejedzeniem mięsa są mniej optymistyczne. Ciągle słyszę, że kurczak to nie mięso, a wegetariański bigos robi się na wieprzowinie, tylko dużą ilością suszonych owoców. Kubełek zimnej wody na głowę wylewa mi koleżanka ze szkolnej ławy, która dyskutuje nieustannie z młodym członkiem rodziny, który nie dość, że stał się weganinem, to alergicznie reaguje na tych, którzy jedzą jeszcze jajka i piją mleko.
To jest super chłopak, ale jakbyś dała mu portfel i powiedziała, żeby zrobił ci zakupy, to wróci bez jajek i parówek dla dzieci – mówi nieco zrezygnowana i rozbawiona.
A co na to sam zainteresowany?
Zeszłoroczne święta przypadały akurat na pierwsze tygodnie mojego przejścia na weganizm – mówi nastolatek. – Padały jakieś żarty, zaczynały się dyskusje, które kończyły się „a ja tam lubię mięsko i koniec”. Rok temu miałem inne podejście do sprawy, ale teraz mam już trochę dość użerania się ze społeczeństwem. Teraz już mnie po prostu odrzuca, jak ktoś je zwłoki lub inne produkty, które mają bezpośredni udział w wykorzystywaniu zwierząt. Dodatkowo moja rodzina jest strasznie prawicowa, więc jeszcze pytania o poglądy i dyskusje są dużym wyzwaniem. Mówią mi i dyskutują między sobą, że szkoda, że dowiedziałem się o tym weganizmie. Uważają, że gdybym nie wiedział, nie zaangażowałbym się w tzw. lewakowanie. Czy się boję nadchodzących świąt? Nie. Boję się raczej siebie – że się zdenerwuję i to zniszczy całą świąteczną atmosferę.
Świąteczny nastrój mogą zepsuć również wpisy na forach „normalsów”, którzy są dalecy od świadomości, że spirala konsumpcji może zniszczyć naszą planetę. Kobiety na forach radzą sobie nawzajem, co „wypada” lub nie podarować pod choinkę, jak się ubrać, co powinno stać na świątecznym stole i jak go udekorować. Trafiłam na dyskusję o własnoręcznie wykonanych prezentach. I otworzyły się przede mną wrota piekieł.
Konfitury, soki, ciastka IMO mogą być ładnie opakowanym dodatkiem do prezentu, ale jako sam prezent… Bez przesady, chyba że ktoś jest naprawdę ekstremalnie ubogi. Rękodzielnicy powinni realizować się w przedszkolu lub szkole. Dla mnie prezenty typu konfitury czy ciasto to dobry prezent dla gospodarzy przy okazji wizyty, a nie prezent pod choinkę – oto jedna z popularniejszych porad.
Święta zero waste są trudne, nie ma co ukrywać. Szczególnie dokuczliwe może być odmawianie przyjmowania prezentów.
Święta są zawsze najtrudniejszą porą roku, żeby wytłumaczyć ludziom, że masz już dość dużo rzeczy i naprawdę nie potrzebujesz żadnych więcej. Rodzina, przyjaciele, koledzy z pracy… Przez większość roku wydaje się, że akceptują, albo chociaż uwzględniają, nasz odrzucający plastik, minimalistyczny lifestyle, ale jakoś, kiedy chodzi o TE święta, tracą łączność – czytamy w jednym z poradników zero waste.
Polacy i Polki, którzy próbują żyć bez śmieci, sami przyznają, że o tej porze roku często słyszą „ale przecież to Boże Narodzenie!”.
Prezenty: moja zmora – pisze Lena, aktywistka zero waste. – W ubiegłym roku postanowiłam z najbliższymi, że nie wymieniamy się prezentami, a zamiast tego możemy zrobić razem coś fajnego. Wyjście do restauracji, kino, teatr czy inna rozrywka. Ale z niektórymi nie da się nie wymienić prezentami. Jeśli chodzi o opakowania, to do szarego papieru i sznurka dodaję coś naturalnego – suszoną pomarańczę, gałązkę czy suszony kwiatek. I oczywiście torebki z poprzednich lat!
W tym ostatnim – nie da się ukryć, jesteśmy mistrzami. Recykling ozdobnych torebek to polska tradycja i wręcz specjalność. Jeśli akurat nie ma się takich w domu, bo akurat jesteśmy po pożarze mieszkania lub zapomnieliśmy, gdzie schowaliśmy opakowania z zeszłego roku, można posłużyć się również gazetą lub wspomnianym wcześniej szarym papierem.
Pamiętam, jak moja babcia na papierze przekreślała imiona, ładnie zaginała papier i na następny rok pisała nowe imiona – dodaje jedna z członkiń grupy.
Nie brakuje też głosów, które idą w stronę świątecznego i życiowego minimalizmu. Annie Leonard przygotowując się do produkcji swojego filmu „The Story of Stuff”, odkryła, że w całej kapitalistycznej gospodarce zaledwie 1 proc. dóbr pozostanie w użyciu w pół roku po sprzedaży. Nawet przedmioty, które przewidywaliśmy, że będą towarzyszyły nam dłużej, są skazane na destrukcję albo przez celowe postarzanie, albo starzenie relatywne – z powodu tego, że postrzegane są jako niemodne.
Prezenty: rodzina coraz bardziej przekonuje się do tego, że, kurczę, tak naprawdę wszyscy mamy wszystko, czego potrzebujemy, więc nie ma sensu sobie niczego kupować. Zamiast tego wpłacamy sobie na jakąś wybraną fundację, ewentualnie w ostateczności jakieś naprawdę nieduże prezenty – relacjonuje swoje święta dziewczyna o nicku Linka.
Pytanie brzmi, jak przekonać do takich prezentów zanurzone w konsumpcji dzieci, a nieraz i ich rodziców? Dziś już coraz częściej jedni i drudzy formułują konkretne oczekiwania co do podarków, które mają znaleźć się nie tylko pod choinką, ale i przy okazji chrzcin, komunii czy urodzin. I to już jest poważny problem, bo przecież, „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”…