Trudna sytuacja przedsiębiorców w związku z epidemią. Będzie kryzys bezrobocia?
Decyzja rządu z 13 marca o zamknięciu sklepów i lokali gastronomicznych okazała się dużym ciosem dla branży. Wiele firm, mimo zapowiadanego przez władze wsparcia, może zwyczajnie nie przetrwać, zostawiając pracowników bez środków do życia. Czy czeka nas kryzys bezrobocia?
Koronawirus stał się utrapieniem nie tylko dla służby zdrowia, ale też dla przedsiębiorców, a co za tym idzie – dla pracowników. Znaczne ograniczenie działalności instytucji, ale i firm serwujących usługi w zakresie gastronomii czy hotelarstwa, może znacząco wpłynąć na sytuację na rynku pracy. Przedsiębiorcy z niepewnością patrzą w przyszłość, która w tym wypadku jest wyjątkowo trudna do przewidzenia. Bo nikt nie wie, jak długo jeszcze koronawirus stanowił będzie realne zagrożenie. Niemal pewne jest, że problemy prowadzących własne biznesy nie skończą się wraz z końcem stanu zagrożenia epidemiologicznego.
– Sytuacja klubów i wielu przedsiębiorstw, nie tylko gastronomicznych jest raczej bardzo ciężka, tym bardziej dla tych, które prowadzą swoją działalność na starówce albo w galeriach handlowych, gdzie czynsze są bardzo wysokie. Miesięczne koszty utrzymania są na takim samym poziomie. W moim przypadku same koszty administracyjne to około 18 tys. zł miesięcznie – mówi Krzysztof Wachowiak z klubu NRD.
Koszt prowadzenia interesu jest duży, a wpływów właściwie brak. Ten zastój odczują przede wszystkim pracownicy.
– Ratowanie polskich przedsiębiorców to ratowanie stanowisk pracy. Kiedy przedsiębiorca znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, to w pierwszej kolejności odczuwa to pracownik. Zawsze najpierw redukuje się etaty, bo to najszybszy sposób na uratowanie sytuacji finansowej w firmie. Szkoda, że polski rząd nie bierze tego pod uwagę. Dużo taniej byłoby ratować dzisiaj polski biznes niż potem wypłacać zasiłki dla bezrobotnych – zauważa Monika Gotlibowska, restauratorka. – Szybciej wyjdziemy z pandemii i skutków koronawirusa niż z kryzysu, który się szykuje.
– Dla całej gastronomii i branży turystycznej to jest po prostu zapaść – dodaje Małgorzata Janas, prowadząca Fundację Studio M6 i klubokawiarnię PERS. – My, jako fundacja, prowadzimy kawiarnię, w której zatrudniamy ludzi zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem społecznym. To są ludzie, dla których praca u nas jest jedynym źródłem dochodu. Mają trudności z wejściem na rynek pracy ze względu na swoje wszelkiego rodzaju dysfunkcje, choroby bądź niepełnosprawności.
Wielu przedsiębiorców w ciągu pierwszego tygodnia od rządowej decyzji o pozamykaniu lokali zmuszonych było pożegnać pracowników, którzy byli zatrudnieni na umowach o dzieło lub zlecenie. Więcej szczęścia mają ci, którzy posiadają stałe umowy o pracę. Generują oni jednak tak duże koszty, że właściciele firm mogą sobie z tym nie poradzić.
– Pracownicy zatrudnieni na umowę o pracę dostają wynagrodzenie, choć nie wiem, jak długo będzie mnie stać. Jeśli sytuacja będzie się przedłużała, wolałbym płacić pracownikom niż opłacać czynsz czy koncesje – mówi Krzysztof Wachowiak. – Dużo klubów działa raczej na granicy opłacalności. Dla nich tygodniowa utrata zarobkowania jest równoznaczna z utratą płynności finansowej. Będzie to skutkowało albo zmniejszaniem personelu, albo zamykaniem takich miejsc.
Pierwsze cięcia już następują.
– Musieliśmy podjąć wszelkie działania minimalizujące straty. Zostaliśmy zmuszeni na ten moment pożegnać wszystkich pracowników, którzy byli na umowach cywilnoprawnych. W większości byli to studenci, którzy obsługiwali klubokawiarnię w nocy. Ze względu na to, że nie mają też szkoły, mogli wrócić do domów, więc nie odbije się to na nich aż tak bardzo – podkreśla Małgorzata Janas.
Problem dotyczy jednak nie tylko gastronomii. Sytuacja odbija się też na pracownikach teatrów, których aktorzy zostali zmuszeni do zejścia ze sceny.
– Wynagrodzenie aktorów składa się z dwóch części. Podstawą jest pensja zasadnicza, która z reguły jest dość niska, na poziomie nierzadko najniższej stawki krajowej. Pełne wynagrodzenie zależy od tego, ile aktorzy zagrają spektakli w danym miesiącu. W obecnej sytuacji to duży spadek – wyjaśnia Paweł Paszta, dyrektor ds. artystycznych Teatru im. Wilama Horzycy. – Do 12 marca graliśmy prawie codziennie, więc części aktorów udało się zagrać trochę spektakli, ale nie wiemy co dalej – w kwietniu możemy nic nie zagrać.
I choć teatr rozważa różne opcje, nie wykluczając nawet spektakli online, to obecnie sytuacja nie wygląda kolorowo. Niepewność i duże koszty ponoszone przez przedsiębiorców mogą okazać się dla wielu z nich gwoździem do trumny, co przełożyć się może na drastyczny wzrost bezrobocia.
vilcacora
21 marca 2020 @ 10:57
Badania Vilcacory rozpoczęły się w 1970 roku i dotychczas zostały przeprowadzone przez naukowców z Peru, Niemiec, Austrii i Anglii. Największą uwagę poświęcono alkaloidom oksoindolowym, które można znaleźć w korze i korzeniach Vilcacory (Koci Pazur), które znakomicie pobudzają układ odpornościowy.
Sprawdź na http://www.konopiafarmacja.pl