Nepotyzm kwitnie [FELIETON]
Wszyscy pamiętamy tragiczną sytuację z tego roku, gdy Odrą spłynęły tony śniętych ryb. Pierwsze przypadki martwych zwierząt zauważono pod koniec lipca na dolnośląskim odcinku rzeki.
Usłyszeliśmy chwilę później z ust premiera, że „odpowiedzialność urzędników to kwestia ważna, ale teraz najbardziej na sercu leży nam ochrona ludzi i przyrody”. Nie wiedzieli za bardzo (albo nie chcieli wiedzieć), co było przyczyną. Trzeba jednak przyznać, że dość szybko poleciały głowy na kilku stanowiskach. Od początku uważałem, że było to raczej działanie wizerunkowe, żeby pokazać stanowczość rządzących, niepodyktowane w pierwszej kolejności przesłankami merytorycznymi.
Swoje stanowisko stracił m.in. pan Przemysław Daca, ówczesny prezes Wód Polskich. Jego dymisji miał żądać sam premier Morawiecki.
Myliłby się jednak ten, kto uważał, że spadek z tego stołka będzie dotkliwym przeżyciem. Jak w wielu przypadkach, także tym razem nominowany i odwołany przez rządzących spadł na cztery łapy.
Możemy dowiedzieć się z doniesień medialnych, że były prezes Wód Polskich, który został usunięty ze stanowiska po katastrofie na Odrze, ma nową pracę. Został zastępcą dyrektora ds. zmian klimatu w Instytucie Ochrony Środowiska. Co ciekawe, instytucja ma badać właśnie tę katastrofę ekologiczną. Słyszymy, że miała to załatwić minister klimatu Anna Moskwa, której mąż był podwładnym byłego prezesa w Wodach Polskich.
Sytuacja jest kuriozalna i wygląda trochę tak, jakby podpalaczowi zlecono zbadanie przyczyn pożaru.
Nasuwa się zasadnicze pytanie. Czy słuszne było usunięcie bohatera naszych rozważań z funkcji prezesa Wód Polskich? A jeśli tak, to kto wpadł na tak genialny pomysł, aby ustawić go teraz w instytucji, która bada sprawę, za którą został usunięty z poprzedniej?