Kurier z Torunia: Pandemia? Nic się nie zmieniło
Mówi się, że są jedynymi z tych, którzy pracują na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem, a w czasie pandemii mają ręce pełne roboty. „Media koloryzują”, obala te stwierdzenia Kamila Durma, kurier DPD z Torunia. Okazuje się także, że nawet liczba przesyłek jest niewiele większa niż w czasach sprzed pandemii.
Pracę w kurierce zaczęła już jako 16-latka. Jej rodzice koordynują grupy kurierów i prowadzą punkt nadań przy ul. Konfekcyjnej w Toruniu. Zaczynała od pracy na magazynie, potem sama zaczęła rozwozić przesyłki. Zna ten biznes od podszewki. Okazuje się, że – wbrew licznym przekazom medialnym – praca kuriera niewiele zmieniła się po wybuchu epidemii COVID-19. To, co jest zauważalne, to dużo większa liczba przesyłek z zagranicy z racji na to, że rodziny, mieszkające poza granicami kraju, nie mogą odwiedzać bliskich z Polski.
– Media koloryzują. Nie odczułam wyraźnie większej ilości pracy. Minimalnie więcej osób zaczęło zamawiać przez Internet, ale szczerze? To jest to ledwo odczuwalne, a parę złotych więcej z pewnością nie jest odczuwalne w naszych zarobkach. Natłoku pracy nie mamy – opowiada Kamila Durma, kurier z Torunia. – Boom był tylko przez pierwsze dwa tygodnie, potem wszystko wróciło do normy.
Zmiany, których jednak trudno nie zauważyć, nastąpiły w przepisach sanitarnych. Kurierzy muszą obowiązkowo chodzić w maseczkach. Nie wszyscy jednak tego przestrzegają – w maseczce trudno oddychać, a praca kuriera wymaga dobrej kondycji fizycznej. Do rygorów sanitarnych rzadko kiedy stosują się także sami klienci. Kamili jeszcze nie zdarzyło się, aby odbiorca paczki wyszedł po nią w maseczce. Kurierzy w swojej pracy starają się jednak być elastyczni i – w zakresie swoich możliwości – dostosowywać się do oczekiwań klientów.
– Czasem klienci chcą, aby paczkę zostawić im pod drzwiami, na klatce albo przykładowo wysłać windą – dodaje Kamila. – Zmiany w procedurach są też takie, że nie wymagamy podpisu klienta, aby ograniczyć bezpośredni kontakt.
Całkowitego kontaktu w tym zawodzie uniknąć się jednak nie da.
– Nie czuję, żebym była bardziej narażona na zakażenie niż ktokolwiek inny. Szczerze mówiąc, wielu z nas nawet nie wierzy w koronawirusa. Mówi się, że wirus jest taki groźny, a nikt z nas nie zachorował. Mając kontakt z tyloma różnymi ludźmi, przesyłkami, powinniśmy padać jak muchy – ocenia Kamila.
Kurierzy z przesyłkami mogą także odwiedzać osoby na kwarantannie. Klienci muszą tylko o tym wcześniej poinformować. W takim wypadku paczka jest zostawiana pod drzwiami.
– Nie spotkaliśmy się z jakimiś nietypowymi prośbami od osób, które są na kwarantannie, nie zdarzyło się na przykład, żeby ktoś nas poprosił o zrobienie zakupów. Często natomiast pytają nas o to, co mogą robić, a czego nie, bo wydaje im się, że mamy taką wiedzę – wyjaśnia Kamila.
Okazuje się także, że liczba wysyłanych paczek w okresie świątecznym też jest zaledwie minimalnie większa niż zazwyczaj. Święta to zawsze gorący okres w pracy kuriera.
– Bardzo często przed świętami dostajemy propozycję, żeby przyjechać z paczką 24 grudnia w przebraniu św. Mikołaja – śmieje się Kamila. – Sporo osób też do nas dzwoni i zadaje tak niepoważne pytania, jak na przykład „Jak spakować paczkę?” albo „Gdzie znajdę karton?”.
Nietypowe propozycje i pytania, jak widać, pojawią się niezależnie od czasu pandemii.
Fałszywa Pandemia
25 grudnia 2020 @ 16:34
no pewnie, że się nic nie zmieniło, skoro „pandemia” jest tylko telewizyjna i wycieka z ekranu Centralnego Telewizora Dezinformacji
Kurier
25 grudnia 2020 @ 10:05
Brawo pani kurier takich bzdur jeszcze nie słyszałem może na konfekcyjnej nie ma roboty ale na innych trasach od marca niestety jest ogrom pracy brak słów