Czyżniewski: Znaleźć nowy impuls dla rozwoju Torunia
O mijającej kadencji oraz planach wyborczych rozmawiamy z przewodniczącym Rady Miasta Torunia, Marcinem Czyżniewskim.
Kończy się najdłuższa kadencja samorządu w Polsce. Pełnił pan podczas niej funkcję przewodniczącego Rady Miasta Torunia. Jak podsumuje pan ten czas z punktu widzenia swojego stanowiska?
To rzeczywiście była najdłuższa kadencja samorządowa, po pierwsze była to pierwsza 5-letnia kadencja, po drugie przedłużono ją o kolejne kilka miesięcy. Była ona też najtrudniejsza, bo przypadała na okres pandemii koronawirusa oraz wybuchu wojny na Ukrainie, która miała wpływ na to, co działo się w polskich samorządach. Przez ponad rok z powodów epidemicznych spotykaliśmy się wyłącznie w trybie zdalnym, z czym poradziliśmy sobie bardzo dobrze pod względem technicznym i organizacyjnym, ale z poczuciem że debatowanie zdalne nigdy nie będzie wypełniało zasad związanych z pełną jawnością czy uczestnictwem mieszkańców w pracach Rady. Mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że toruńscy radni świetnie sobie poradzili z tymi trudnościami. Ten kadencja pokazała także, iż choć w niektórych sprawach mamy różne poglądy, a polityka nie tylko czasem pukała do drzwi Rady Miasta, ale i przez nie przechodziła, to zawsze potrafiliśmy prowadzić merytoryczne dyskusje z szacunkiem dla swoich stanowisk. Obserwuję bardzo często obrady w innych miastach i gminach i tam nie wygląda to tak dobrze. Myślę, że Toruń należy do tych miast, gdzie dyskusja i debata publiczna odbywają się w wyjątkowo dobrej atmosferze.
Pozostając przy atmosferze dyskusji – istotnie jest ona lepsza niż choćby podczas obrad Sejmu, gdzie można zaobserwować mniej merytoryczne sceny. Skąd wynika wysoki poziom debaty publicznej w Toruniu?
Każda Rada Miasta jest sumą radnych, którzy w niej zasiadają, ich sposobu prowadzenia debaty, postrzegania problemów i umiejętności artykułowania swoich opinii. Więc jest to zasługa radnych. Poza tym zawsze staraliśmy się trzymać z dala od bieżącej polityki. To się nie zawsze udawało, bo mamy radnych z legitymacjami partyjnymi, którzy muszą artykułować interesy swoich środowisk politycznych, ale one nigdy nie były nadrzędne. Nie pamiętam ani w obecnej, ani w poprzedniej kadencji sytuacji w której ktoś kierowałby się wyłącznie interesami swojego środowiska. W poprzedniej oraz przez większość tej kadencji współpracowały ze sobą te partie, które na arenie ogólnopolskiej toczą ze sobą zażartą walkę. To świadczy o tym, że polityka potrafiła zatrzymać się przed salą obrad Rady, a mimo różnic wszyscy mieli pełną świadomość, iż o sprawach miasta nie można rozmawiać z pozycji partyjnych, a dobro miasta i interes mieszkańców wymagają odłożenia kwestii partyjnych. Myślę, że istotne było także pełnienie silnej roli przez klub „Wspólny Toruń”, który także reprezentuję i który jest apolityczny. Gromadzi ludzi o bardzo różnych poglądach i przekonaniach. Nie ma nad sobą żadnej politycznej centrali, nie musi reprezentować żadnych politycznych interesów.
Jakie uchwały, które podjęto w tej kadencji, uważa pan za najważniejsze?
Zawsze najważniejsze są uchwały budżetowe, nad nimi pracuje się najdłużej. W zasadzie po uchwaleniu budżetu na kolejny rok przystępuje się do prac nad kolejnym budżetem. Ważne są uchwały planistyczne, mówię tu o Miejscowych Planach Zagospodarowania Przestrzennego, bo one decydują o tym, jak będzie rozwijać się nasze miasto. Bardzo cieszę się z wielu uchwał, które miały na celu zwiększenie pomocy dla osób, które jej potrzebują. To jedno z najważniejszych zadań samorządu. Chodzi o wprowadzenie bonu żłobkowego, dodatków i świadczeń dla osób z niepełnosprawnością i ich opiekunów. Jesteśmy jednym z niewielu miast w Polsce, które taki program oferują. Symboliczne, ale bardzo ważne były te uchwały, które dotyczyły pomocy naszemu miastu partnerskiemu na Ukrainie, Łuckowi, także w wymiarze materialnym. Wracające czasem pytania o to, czemu mają służyć partnerstwa miedzy miastami uzyskały w końcu jednoznaczną odpowiedź. Aby w chwilach prób, w których ważą się losy społeczności, pokazać że się jest razem. Takie wsparcie dla Łucka popłynęło także z innego miasta partnerskiego Torunia – Getyngi.
Kandyduje pan na radnego w nadchodzących wyborach. Co chciałby pan zrobić w nowej kadencji?
Od wielu miesięcy przygotowywaliśmy program gospodarczy dla Torunia. Wychodzi on z takiej diagnozy, iż po bardzo trudnych latach pandemii, wojny i szalejącej inflacji musimy znaleźć nowy impuls do rozwoju miasta. Mamy pomysł na to, co zrobić, by Toruń nie był porównywany z miastami małej lub średniej wielkości, ale by tworzył warunki rozwoju, pracy, zarobków, myślenia o przyszłości na równi z większymi od nas miastami. Toruń jest miastem średniej wielkości, to znaczy że mamy zalety zarówno małego, jak i dużego miasta. Chcemy to wykorzystać. W naszym programie, który współtworzyłem, pokazujemy że Toruń ma szansę stać się miastem nowoczesnej gospodarki. Chcemy stworzyć warunki do tworzenia tu inwestycji z zakresu np. nowoczesnej gospodarki finansowej. Podpisaliśmy już list intencyjny z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika, a do tego chcemy, aby to było miasto, w którym się wygodnie żyje, komunikacja działa sprawnie, są bardzo dobre szkoły, a osoby potrzebujące, zarówno seniorzy jak i młodzież, mogły liczyć na wsparcie.
Prezydent Michał Zaleski ogłosił, że w razie swojej wygranej mianuje pana na stanowisko wiceprezydenta. Czym chciałby pan się zająć w tej nowej roli, jeśli te zapowiedzi się spełnią?
Jestem zaszczycony propozycją złożoną przez pana prezydenta. Jestem też gotów, aby w razie potrzeby podjąć ten wysiłek. Wiem, że będzie to bardzo trudne wyzwanie w związku z ambitną wizją, którą chcemy wspólnie z panem prezydentem realizować. Wiem też, że prezydent Zaleski swoim współpracownikom, podobnie jak sobie, stawia wysokie wymagania. Oczywiście wyzwaniem będzie to, aby je spełnić. Współpracuję z prezydentem Zaleskim od ponad 20 lat, mam nadzieję, że będę mógł ten nowy etap naszej współpracy realizować. Prezydent mówił o mojej kandydaturze jako o nowej energii w zarządzaniu miastem, będę musiał ją zapewnić i wykorzystać.