„Kompromis” działałby, gdyby działała polska służba zdrowia [3 pytania do]
Rozmawiamy z Barbarą Balcerowicz, 83-letnią emerytowaną pracowniczką służby zdrowia i córką jednego z żołnierzy gen. Andersa.
Czy popiera Pani trwający teraz strajk kobiet?
Oczywiście! Tu nie chodzi tylko o aborcję. To jest tylko jeden z elementów całości. Tu chodzi o ograniczenie praw kobiet, które zaczyna się od braku dostępu do badań, do lekarzy ginekologów i specjalistów. Cała ta sytuacja jest zupełnie chora. Rząd, zresztą, też.
Jaki ocenia Pani funkcjonujący do tej pory kompromis aborcyjny?
Był do przyjęcia. Nie był idealny. Dla mnie najważniejsza jest kwestia dostępu do badań prenatalnych, opieki przed porodem. To wszystko zaczyna się zawsze od wizyty u lekarza, skierowania na badania, diagnozy, dopiero wtedy można mówić o jakiejkolwiek decyzji. Tymczasem, opiekę ginekologiczną mamy, jak całą opiekę zdrowotną – nie każdy „łapie się” na badania, nie każdego stać, a nawet jeśli dostanie wyniki, może trafić na złego specjalistę. Tak zwany „kompromis” działałby, gdyby działała polska służba zdrowia. A nie działa. Kiedy ja pracowałam, dostęp do aborcji był niemal „na życzenie”. To i wówczas nie były pochopne decyzje, były motywowane sytuacją życiową. To był temat tabu, ale jednocześnie było wiadomo, że terminacji ciąży odbywało się bardzo dużo. A nawet i wtedy istniało podziemie i zabiegi w prywatnych gabinetach, byli lekarze znani ze „skrobanek”. Zdarzały się też przypadki, gdy kobiety same próbowały dokonać aborcji, co najczęściej źle się kończyło. Powrót do tamtego systemu też nie jest rozwiązaniem. Aborcja ze względów społecznych tak – ale z dokładnym wywiadem środowiskowym, rozmową z psychologiem, żeby kobieta była świadoma, co się wokół niej dzieje.
Czy wyrok Trybunału Konstytucyjnego zapadł we właściwym momencie?
Oczywiście, że nie! To było celowe działanie rządu, dla mnie niezrozumiałe. Pandemia, ludzie są podenerwowani, a tu jeszcze im się narzuca takie czy inne ograniczenia. Raczej nie chodziło o to, żeby odwrócić uwagę od liczby zachorowań, bo one są i będą, a ludzie to śledzą. Tego się nie da ukryć.
9 listopada 2020 @ 14:14
Mój porucznik z wojska nazywał tę formę manipulacji społecznej „jajakobyły”.
3 listopada 2020 @ 21:47
anna zglińska co za farmazony
4 listopada 2020 @ 05:45
Zabicie dziecka „ze względòw społecznych” ? To znaczy, że co? Bo ojciec za wysoki, bo nie ten premier, bo Polska w UE i NATO, bo ocieplenie klimatu? O co chodzi z tymi względami?