Najważniejsza jest rozmowa z pacjentką [WYWIAD]
„Medycyna estetyczna to mała przyjemność dla siebie. Jednym zabiegiem możemy dodać uśmiechu kobiecie” – z Magdaleną Jaczun, żoną właściciela gabinetu Dr Jaczun, rozmawiamy o definicjach piękna i możliwościach, jakie daje medycyna estetyczna
Zaskoczyła mnie Pani, jeszcze zanim zaczęłyśmy rozmawiać. Nie pasuje Pani do stereotypu żony lekarza medycyny estetycznej. Nie jest Pani „zrobiona”.
(śmiech) Ja chyba generalnie łamię ten stereotyp. Nie lubię wielkich ingerencji w swój wygląd, rzadko się maluję. Nie mam łazienki zawalonej kremami – na dzień, na noc i tyle. Jak widać, nawet na to spotkanie się nie umalowałam.
Teraz to już Pani zazdroszczę, nie jest fair tak dobrze wyglądać bez makijażu. W takim razie muszę spytać – jak się to robi?
Tak naprawdę to, co widać, to poukładane życie w sobie, dużo czasu zajęło mi dojście do tego miejsca, ale jestem. Mam fajne życie, cudowne dzieciaki i szczęśliwy związek. Medycyna estetyczna to bardzo przyjemny dodatek, który polecam swoim koleżankom, ale nie naprawi ona kompleksów, które mamy głęboko w swojej głowie. Może za to pomóc poczuć się lepiej, zmieniając małe rzeczy w wyglądzie i tu faktycznie mam szczęście, że mam dostęp nie tylko do dobrych preparatów, ale też do znakomitego specjalisty.
Pani mąż jest właścicielem kliniki Dr Jaczun.
Przemek jest przede wszystkim lekarzem chirurgiem, na co dzień pracuje w kilku szpitalach, ale kilka lat temu postanowił, że chciałby się kształcić w kolejnym aspekcie. Ta praca to jego pasja, pomaga ludziom na wielu płaszczyznach – w szpitalach ratuje życie, ale też w prywatnym gabinecie pomaga je zmieniać.
Medycyna estetyczna ma często złe konotacje, szczególnie panie, które z niej korzystają, uważane są za płytkie i skupione tylko na wyglądzie.
To bardzo przykre i niesprawiedliwe oceny. Lekarz medycyny estetycznej nie tylko niweluje nam zmarszczki, potrafi niewielkim kosztem czasu i ceny pomóc przy kompleksach, które towarzyszyły nam całe życie. Na przykład odstające uszy. Nie każdemu przeszkadzają, dla innych to zmora. Nie potrzeba tu skomplikowanej operacji chirurgicznej, w gabinecie Przemek pomaga za pomocą specjalnych nici. Efekty można zresztą zobaczyć na naszych social mediach – poza zmianą wyglądu widać, jak szczęśliwi są ci pacjenci. Wycięcie znamienia z twarzy to kilka malutkich szwów i efekt na resztę życia.
Część osób uważa, że przecież od tego jest makijaż.
No tak, ale makijaż wieczorem zmywamy. Nie zawsze też chce nam się malować – tak jak wspomniałam, ja na co dzień za makijażem nie przepadam. Efekt z gabinetu jest na stałe lub przynajmniej na kilka miesięcy i cieszymy się nim przy każdym spojrzeniu w lustro. Nie trzeba też zmieniać dużo. Sama korzystałam z zabiegu powiększania ust i z botoksu. Przemek bardzo ładnie wypracował mi łuk kupidyna, ale tu nawet nie o powiększenie chodzi, a o efekt niesamowitego nawilżenia. Dzięki temu też wyglądamy młodziej. Botoks nie tylko pomaga na zmarszczki, ale ostrzykując czoło, od razu otwieramy też oko. I często to jest powód do rezygnacji z makijażu, przestajemy mieć potrzebę przebrania twarzy, bo czujemy się dobrze i bez tego.
I to wszystko na jednej wizycie?
Twarz czasem jest smutna, poszarzała, niektóre panie mają problem z opadającym kącikiem – to można podnieść. To widać po naszych pacjentkach, widzą to ich koleżanki – wychodzą z gabinetu, idą do pracy i tak się dziewczyny przyglądają – chyba byłaś u fryzjera. A to kompletnie co innego. Fajnie jest usłyszeć – wyglądasz jakoś inaczej, jesteś bardziej uśmiechnięta.
Pani mówi o niewielkich zmianach, a co z pacjentkami gotowymi na pełną metamorfozę twarzy? Chcą, żeby była idealna.
Lekarz widzi od razu – patrzy na twarz i wie, co można poprawić, ale nie na zasadzie przesadzenia, ale żeby kobieta poczuła się lepiej. Przemek chce ludziom pomóc, ale nie zmieniać ich w wersję po filtrze Instagrama. Jeśli oczekiwania pacjentki kłócą się z jego poczuciem naturalności, to nie wykona zabiegu.
To chyba nie jest częste, jak na każdym rynku walczą Państwo o klienta. Ciężko powiedzieć „nie”, kiedy ktoś na wejściu stwierdza: „zapłacę, ile chcesz, tylko zrób mi”.
Tu już nawet nie chodzi o pieniądze. Przemek nie zrobi czegoś, co będzie źle wyglądało, pacjentki są jego chodzącą marką. Ma swoją granicę – i stanowczo mówi „nie”. Na szczęście umie przekonać do tego większość pacjentek. Niestety, jeśli ktoś bardzo chce jakiejś zmiany, to i tak znajdzie miejsce, w którym jej dokona.
Kosmetyczki? Pacjentki chyba często odstrasza cena, widząc ją, stwierdzają – to bez sensu, Basia za to samo zapłaciła u swojej kosmetyczki połowę ceny.
Tak. Wszystko jest w porządku, dopóki pani Basia jest idealną pacjentką, gorzej, jeśli zdarzą się powikłania. Nie rozumiem, jak ktoś, kto się decyduje na pójście do takiego miejsca, mimo mniejszej ceny nie boi się konsekwencji.
Może nie ma wiedzy na temat zagrożeń?
Tak najczęściej to sobie tłumaczę. Ten rynek niestety nie jest prawnie uregulowany, ale warto się zastanowić, dlaczego zabiegi u lekarza są droższe niż w zaprzyjaźnionym gabinecie kosmetycznym. W gabinecie lekarskim mamy pewność, że jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, to uzyskamy pomoc – kosmetyczki postawione w takiej sytuacji często odpowiadają takim pacjentom: „nie wiem, co się stało” – i zostawiają ich samych sobie. I to nawet nie jest kwestia złej woli, ale brak im po prostu wiedzy i doświadczenia, aby pomóc. Przy każdym zabiegu jest ryzyko powikłań – nie raz trafiają do nas panie, które ktoś niesamowicie skrzywdził chociażby brakiem znajomości ludzkiej fizjonomii. Na szczęście udawało się to naprawić, ale pojawia się kolejny problem. Mało kto chce ruszać coś, co zepsuł ktoś inny. W gabinecie pacjentki mają założone karty, jest jasne, jakich preparatów używamy. U kosmetyczki tego nie uświadczymy.
Jak to możliwe? Często gabinet chwali się najnowszymi produktami na rynku.
Żadna ceniąca się firma farmaceutyczna nie sprzeda preparatów osobie, która nie ma uprawnień. Można je dostać – ale nie wiadomo, skąd tak naprawdę pochodzą, a co za tym idzie – co jest w środku. Tym łatwiej o niepożądane reakcje. Ta cena, pomijając brak wiedzy medycznej, na czymś musi być obniżona.
Często dotyczy to popularnego zabiegu powiększania ust – nie dość, że nie mamy efektu, na którym nam zależało, to wcześniej musimy przejść zabiegi rozpuszczania kwasu, co cofa nas do początku. Okazuje się, że to, co chcieliśmy zaoszczędzić, i tak wydamy na to, by nie dać się oszpecić.
Takie problemy Państwa nie dotyczą, ale jak w takim razie przekonać kobietę do delikatniejszej ingerencji?
Nie jesteśmy symetryczni. W gabinecie przygotowywana jest dokumentacja, robiona dla lekarza, ale także dla pacjenta. Często robimy usta i coś jest nierówno – po to są zdjęcia, żeby pokazać, jak twarz wyglądała przed, a jak po. I że to właśnie zachowanie tej lekkiej niesymetryczności pozwala nam uzyskać efekt, gdzie jest piękniej, ale nie sztucznie.
Część osób wychodzi z założenia, że dla urody trzeba cierpieć, reszta boi się bólu w trakcie.
W gabinecie jest wszystko bezstresowo wytłumaczone, zabiegi zawsze przeprowadzane są ze znieczuleniem – sama jestem wytrzymała na ból, urodziłam dwójkę dzieci, ale jednak ten moment np. podawania kwasu w usta – no nie jest przyjemny. Na szczęście trwa zaledwie chwilę, a efekty utrzymują się wiele miesięcy.
To jak to jest – każdego da się „zrobić” na pięknego?
Trudno powiedzieć, żeby był jeden model piękna, każdy jest inny, każdy ma inną twarz. Istnieje stereotyp piękna – Instagram, filtry na nim obecne nie pomagają. Na szczęście Przemek umie rozmawiać ze swoimi pacjentami i wskazać, co ewentualnie można poprawić, a czego lepiej nie ruszać. Ma dar przekonywania, więc bardzo rzadko się zdarza, że ktoś rezygnuje z wizyty, ale daje się przekonać do jego delikatniejszego podejścia. Po to jeździ na te wszystkie szkolenia, aby jeszcze lepiej móc pomagać pacjentom – wiedzieć też, kiedy powiedzieć „nie”.
Podejście mojego męża do pacjenta to jest priorytet, jest bardzo zaangażowany w każdy przypadek. On się zawsze śmieje, że 90 proc. sukcesu to jest rozmowa. A kiedy dodamy do tego jego wiedzę i umiejętności – wtedy wychodzi z tego coś pięknego. Mała wielka zmiana, która powoduje uśmiech na twarzy kobiety. To jest właśnie piękno.
___
Dr Przemysław Jaczun przyjmuje pacjentów w gabinecie w Toruniu, na ul. Lotników 4/1.