Skromność i pokora [FELIETON]
Bolączką życia w Toruniu jest ograniczona oferta połączeń z innymi większymi miastami kraju. Długotrwałe podróże, przesiadki, brak Pendolino. No, łatwo nie jest.
Ale może być łatwiej. Wystarczy zostać politykiem. Być skromnym. Być pracowitym. Być pokornym. I już można w eleganckim biznesowym odrzutowcu wraz z rodziną i znajomymi skoczyć na weekend chociażby do Ustronia czy też innego Przemyśla. I nawet z lotniska oddalonego zaledwie o 150 km przewiezie nas limuzyna. W asyście. Skromnie. Bo przecież to podróż w wąskim gronie, góra 10-12 osób.
Niedawno aspirowaliśmy do standardów państw zachodnich. Były obyczaje tak inne od obyczajów elit PRL. Było nam bliżej do Szwecji, gdzie kariera polityczna pani minister legła w gruzach po zapłacie służbową kartą za pieluchy i papierosy.
Ale nawiązania do Skandynawii obecnie są passe. Teraz bliżej nam do obyczajów orszaku sułtana. Nie chodzi o sam fakt podróży lotniczych – bo kto z nas nie lubi latać. Podróże lotnicze mają w sobie coś magicznego. Sam widząc latający wehikuł, czuję się jak dziecko. Chodzi o zwykłą przyzwoitość i etos służby publicznej. Bo dziś skandal nie dotyczy zwykłych przelotów, ale całej rozbudowanej procedury HEAD, obejmującej chociażby gotowość drugiego samolotu i obstawę ochroniarzy na skromnym dojeździe do lotniska. Wszystko dla babki z zakalcem u przysłowiowej cioci Lusi.
W tym samym czasie na innej planecie, w takiej Holandii czy Szwecji, nawet premierzy jeżdżą rowerem do króla na audiencje. No, ale to kraje ze „strefami szariatu” i „hordami dzikich emigrantów”.
U nas jest lepiej. L’ordre règne à Varsovie – „porządek panuje w Warszawie”, jak rzekł pewien polityk po pacyfikacji Warszawy. Na marginesie pasuje jak ulał do sprawy publikacji list KRS – ale to temat na inny materiał.