Poczekalnia dla bezdomnych
Poczekalnia dworcowa powinna być miejscem, do którego każdy pasażer powinien przychodzić bez strachu. Okazuje się jednak, że na dworcu kolejowym Toruń Główny nie wszyscy chcą z niej korzystać. Co jest przyczyną?
Niedawno otrzymaliśmy sygnał od jednej z naszych czytelniczek, która często podróżuje pociągiem. Zdarza się jej czekać nawet 45 minut na pociąg po pracy. Czas ten spędza na dworcu. Nie korzysta jednak z poczekalni, a z ławek ustawionych na holu głównym.
W poczekalni w głębi budynku koczowisko zrobili sobie bezdomni – opowiada czytelniczka. – Mają problemy z higieną, co bardzo często wręcz czuć. To wywołuje dodatkowy dyskomfort. W dodatku ci panowie są pod wpływem alkoholu, a niekiedy także nagabują pasażerów, prosząc o drobne. Mówią, że to na jedzenie, ale ja im nie wierzę.
Nasz dziennikarz był kilkukrotnie w ostatnich dniach na dworcu PKP o różnych porach. Niezależnie, czy to było po godzinie 19:00, gdy na dworze panuje już zmrok, czy też około południa, w poczekalni można było spotkać kilka tych samych osób, śpiących na kanapach.
Zauważyłem, że właśnie te kanapy są częściej oblegane niż ławki – dodaje inny pasażer. – Mam też wrażenie, że odkąd je sprowadzono na parter, to takich koczowników dworcowych jest więcej. Dla pasażerów jest to niezbyt bezpieczna sytuacja, a na poczekalnię na piętrze niekiedy nawet nie ma czasu iść, zresztą dostęp do niej jest tylko przez windę, bo schody zablokowano.
Postanowiliśmy zapytać zarządców dworca o to, jak oceniają obecną sytuację oraz czy mają jakiś plan na rozwiązanie tego problemu.
Jest to problem nam znany i powracający każdej zimy – stwierdza Adam Olender, zarządca dworca z ramienia spółki Urbitor. – Zarówno Straż Miejska, policja, Straż Ochrony Kolei, czy organizacje dobroczynne nie poradziły sobie z problemem bezdomności, a to dlatego że mamy do czynienia z trudnymi sytuacjami życiowymi inteligentnych ludzi. Wielu bezdomnych zmaga się z nałogami, ogromnymi problemami finansowymi i zdrowotnymi. Wielu nie wytrzymało presji oczekiwań ze strony społeczeństwa i rodziny. Wielu ma problemy z systemem wartości i psychiki.
Jak dodaje, każdy ma prawo do realizowania swojej własnej drogi, ale problem pojawia się, gdy szkodzi ona innym. Przypomina też, że na dworcu nie wolno pić alkoholu, żebrać, załatwiać potrzeb fizjologicznych gdzie popadnie, jak również uprzykrzać życie innym swoim nieznośnym zapachem czy atakować słownie lub fizycznie.
Przeciwdziałamy takim praktykom poprzez wzywanie służb, interwencje ochrony dworca czy prowadzenie, jeśli to jest możliwe, rozmów indywidualnych – dodaje Olender. – Mamy grupę AA która regularnie spotyka się w sali szkoleń na dworcu w piątki o 17:00.
Skierowaliśmy także pytania do przedstawiciela SOKu działającego na terenie toruńskiego dworca, ale nie uzyskaliśmy jak dotąd odpowiedzi. Z opinii, jakie uzyskaliśmy od podróżnych, wynika jednak, że obecnie interwencje służb nie zdarzają się często.
Kiedy znikają jedni bezdomni w ich miejsce następnego dnia pojawiają się nowi i tak w kółko. Być może skuteczne przeganianie bezdomnych z jednego miejsca powoduje pojawienie się ich gdzie indziej – stwierdza zarządca obiektu.
Adam Olender apeluje do fundacji i stowarzyszeń specjalizujących się w pracy z bezdomnymi o pomoc w wypracowaniu efektywnego rozwiązania tego problemu. Do tematu będziemy wracać. Sprawą zainteresował się także radny Platformy Obywatelskiej, Piotr Lenkiewicz, który skierował do prezydenta Zaleskiego interpelację.