Sawina: Naszym celem są teraz play-offy [WYWIAD]
Jakie jest nastawienie na początek sezonu? W jaki sposób wykluczenie Rosjan wpłynie na skład? – o tym z Robertem Sawiną, nowym trenerem For Nature Solutions Apator Toruń rozmawiał Arkadiusz Włodarski.
Pierwszy mecz w nowym sezonie i od razu rywalem jest mistrz Polski. Wyczuwa pan przed tym spotkaniem jakąś tremę?
Zdecydowanie nie. To bardzo dobry układ, jeśli pierwszy mecz jest wyjazdowy, tym bardziej, jeśli jedziemy do najsilniejszej drużyny w Polsce. Oni muszą, a my po prostu możemy. Nie ma z naszej strony wielkiego ciśnienia, jedziemy do Wrocławia zaprezentować swoje umiejętności.
Czy wygrana w tym meczu będzie motywacją do dalszych zwycięstw, czy też może to być traktowane jako presja, że skoro pokonaliście mistrza, to musicie wygrywać dalej?
Patrzę na to tak, że jedziemy do Wrocławia po to, żeby wygrać. Ta drużyna jest obecnie tak samo zraniona jak my. Jeśli wygramy ten mecz, to oczywiście będą to już punkty zdobyte na wyjeździe, na które każda drużyna liczy, bo wiemy, że w sezonie może być różnie i potem można 2 punkty u siebie stracić. Dla mnie wygrana byłaby handicapem.
Kalendarz ligowy ułożył się w taki sposób, że w drugiej kolejce Apator będzie jechać pierwszy w tym sezonie mecz na własnym torze i będzie to spotkanie z beniaminkiem z Ostrowa Wielkopolskiego. Czy fakt, iż po meczu z mistrzem kraju rywalizujecie z teoretycznie najsłabszą ekipą ligi, ma jakieś znaczenie?
Z pewnością nie ma w tym przypadku tak wielkiej presji. Gdyby przyjeżdżała do nas jakaś bardzo silna drużyna, to na pewno byśmy się spięli, a to nie jest dobre w sporcie. Oczywiście nie lekceważę żadnego z naszych przeciwników, każdego trzeba potraktować bardzo poważnie. Ekstraliga to najlepsi w tym momencie zawodnicy w Polsce, Ostrów z pewnością ma w swoich szeregach zawodników, którzy potwierdzili swoją wartość w poprzednich latach.
Skupmy się teraz właśnie na zawodnikach. Wspomniał pan przy okazji pytania o mecz z Wrocławiem o skrzywdzeniu drużyn. W przypadku Apatora miał pan na myśli wykluczenie Sajfutdinowa?
Tak. Nie patrzmy już na to przez pryzmat tego, że to Rosjanin. Zdarzyła się taka, a nie inna sytuacja. Oczywiście łączymy się myślami z Ukrainą i chcielibyśmy, aby inwazja Rosjan na Ukraińców się jak najszybciej zakończyła. Patrzymy przez pryzmat drużyny. Nie mamy jednego z liderów. Czujemy się jak zranione zwierze, które musi jak najszybciej znaleźć rozwiązanie problemu. My będziemy próbować wykorzystać czterech seniorów, a być może któryś z juniorów za chwilę wejdzie na taki poziom, aby też zastąpić Emila. To bardzo trudna sytuacja, ale to jest tylko sport, albo aż sport. Wierzymy, że sobie z tym poradzimy, bo jesteśmy sportowcami.
A jeśli pojawiłaby się taka możliwość, o której już się mówi, by odwiesić Sajfutdinowa z rozgrywek po zakończeniu wojny jeszcze w tym sezonie, to naciskałby pan na to, aby to odwieszenie dotyczyło także zawodów ligowych, a nie tylko Grand Prix?
Decyzja nie należy do mnie. Ja, jak i cały klub, zmierzymy się z tym, co ustali najwyższy szczebel. Dopóki nie przyjdzie oficjalny komunikat, to tak naprawdę nie ma nad czym się zastanawiać.
Jakie cele stawia pan przed sobą na ten sezon?
Celem mikro są mecze, które przed nami. W każdym z nich chcemy wygrać. Nie ma innego podejścia, wiadomo, że różne niespodzianki się zdarzały i nie można stawiać się od razu na przegranej pozycji w sytuacji, gdy ma się czterech zawodników z Grand Prix, a liczymy też na to, że poziom juniorów będzie rósł. Liczę na to, że będziemy w stanie bardzo dobrze się prezentować. A celem głównym na ten moment jest awans do play-off. Jesteśmy na początku sezonu, gdzie nasza siła się określi w ciągu kilku najbliższych spotkań i o niczym innym rozmawiać nie można.
Poruszył pan sprawę play-offów. W tym sezonie do tej fazy przejdzie sześć zespołów, a nie cztery. Czy pańskim zdaniem takie rozwiązanie spowoduje, że niektóre drużyny będą rywalizować bardziej taktycznie, uznając w pewnym momencie, że zadowala ich 5-6 lokata?
Czy ja wiem… raczej nie. Tutaj na taktykę liczyć nie można z uwagi na to, że każdy z zawodników zdobywając punkty, zarabia pieniądze i to ogromne. Dlatego nie kusiłbym się na zagrywki taktyczne. Nie mógłbym podejść do zawodnika i powiedzieć „słuchaj, dzisiaj zdobywasz mało punktów, bo i tak awans już mamy w kieszeni”. To na mnie nie działa. Z pewnością jest to dobre rozwiązanie dla tych drużyn, które wcześniej zajmowały dalsze miejsca, bo przedłuża im się sezon. Różne rzeczy działy się już w żużlu i ta drużyna, która była słabsza w fazie zasadniczej, może okazać się czarnym koniem play-offów. Może nastąpić zwyżka formy albo też złe zdarzenia w innych ekipach.
Obserwuje pan zapewne to, jak inne drużyny przygotowują się do sezonu. Kto może odegrać największą rolę w tym roku?
Zmienił się układ sił, bo wiemy, że my, Wrocław i Lublin, choć w najmniejszym stopniu, zostaliśmy osłabieni z racji wykluczenia Rosjan. Każdy z nas wie, że jest różnica między odjechaniem 5,6 czy też 7 biegów. Nie mam teraz na myśli tylko zawodników, ale też sprzęt, który w tych czasach jest zablokowany układem wydechowym i zapłonem. Dzieją się dziwne rzeczy. Zawodnik wygrywa jeden bieg, a w drugim przyjeżdża na ostatniej pozycji. To bardzo trudne zadanie, by zbilansować pary w składzie. A jeśli chodzi o drużyny – trudno mówić o tym, czy ktoś się wzmocnił. My z uwagi na to, że jedziemy w mniejszym składzie, jesteśmy stawiani na straconej pozycji. Chciałbym, żeby kibic wziął pod uwagę, że każdy z nas bardzo chce. Trzeba zrozumieć istotę sportu, a jest nim to, co widzimy na torze. Nawet jeśli komuś się wydaje, że dany zawodnik się nie stara, to nie znaczy, że on nie chce. On bardzo chce, tylko z różnych względów może mu nie wychodzić. Dziś trzeba być przygotowanym na 100 procent w każdym biegu. Żużel jest bardzo trudnym sportem, dlatego że nie decyduje siła mięśni, ale w przeważającej mierze motocykl.
Ten sezon to także nowe rozgrywki U24. Część zawodników Apatora będzie w nich rywalizować. Jak ocenia pan ten pomysł?
Jest on bardzo dobry, dlatego że odchodzą nam w ten sposób treningi. Wszyscy powtarzają, że najlepszy trening nigdy nie będzie najgorszym meczem. Wszystko, co jesteś w stanie wypracować na treningu, musisz wykorzystać w zawodach. Tam jest najwięcej korzyści dla juniorów, zarówno jeśli chodzi o ich jazdę w czterech, jak również o dopasowanie sprzętu.
Podczas spotkań nie będą obowiązywać limity pandemiczne dotyczące obecności kibiców na trybunach. Jaki wpływ będą oni mieć na rywalizację?
Kibice to przeogromne wsparcie dla nas, ponieważ zawodnik to czuje. Mnie częstokroć przechodzą ciarki, gdy odczuwam doping kibiców i myślę, że zawodnicy mają podobnie. Wtedy wspinają się na wyżyny swoich umiejętności. Chcemy to czuć u siebie na zawodach, gdyż punkty na własnym torze są niejako przypisane do nas i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której będziemy trafić punkty u siebie. Po to jest potrzebny kibic i wsparcie przede wszystkim w trudnych momentach. Zachęcam do tego, by kibic nie kierował się emocjami w momencie, gdy przegrywamy jeden czy dwa biegi, tylko wzniósł się ponad to i wiedział, że nam w tym momencie wsparcie jest bardzo potrzebne. Dobicie, zdeptanie kogoś, kto już leży na deskach, nie jest potrzebne. Apeluję o to, bo wszyscy potrzebujemy zrozumienia sportu. Nie zawsze się wygrywa, ale najważniejsza jest realizacja celu. Czasem coś się nie układa, zdarzają się sytuacje, w których jest słabo, ale to nie znaczy, że w kolejnym wyścigu nie możemy wygrać.