Co z porodami rodzinnymi w Toruniu? “Spłynęło do nas wiele skarg”
Walka o jak najszybsze rozwarcie szyjki macicy i sztuczne przyspieszanie porodu. Byle tylko być przed kobietą rodzącą obok i „załapać” się na salę rodzinną. A potem? Poród w masce na twarzy. Tak wygląda teraz rzeczywistość porodowa w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu. Interwencję w sprawie podjęła już Fundacja „Rodzić po Ludzku”.
Poród to wyjątkowe wydarzenie w życiu każdego rodzica. Nic dziwnego, że większość kobiet nie chce być w tym czasie osamotniona i woli, aby towarzyszył jej partner bądź inny członek rodziny. Do tej pory, zgodnie ze standardami opieki okołoporodowej, było to możliwe. Wszystko zmieniła jednak pandemia. Na początku października wojewoda kujawsko-pomorski wydał zalecenie o tymczasowym wstrzymaniu możliwości porodów rodzinnych.
– Postanowiłam działać. Wystosowałam skargi do Ministerstwa Zdrowia, Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Pacjenta oraz pismo do wojewody z apelem o cofnięcie zalecenia. Apelowałam także do szpitala w Toruniu o zaprzestanie naruszania praw pacjenta i przywrócenie porodów rodzinnych – opowiada Paulina, mieszkanka Torunia.
Ostatecznie zalecenie cofnięto 16 grudnia, ale porody rodzinne w szpitalu wojewódzkim przywrócono dopiero po ponad miesiącu i to w dodatku tylko w jednej sali porodowej.
– Ponownie interweniowaliśmy do Rzecznika Praw Pacjenta. Szpital bronił się, że jest w trakcie trwającej kilka lat rozbudowy i z wielkim trudem udało im się udostępnić jedną salę – dodaje Paulina.
Jednym z najważniejszych warunków odbycia porodu rodzinnego w czasach pandemii jest dostęp sali do sanitariatów. Okazuje się, że w toruńskim szpitalu sal z takim dostępem jest więcej niż jedna.
– Spływają do nas informacje, że w Toruniu jest ograniczony dostęp do porodów rodzinnych, polegający na tym, że udostępniona w tym celu została tylko jedna sala. Takich skarg z Torunia spłynęło do nas bardzo wiele – mówi Maria Godlewska, radczyni prawna z Fundacji „Rodzić po Ludzku”. – Kobiety dosłownie walczą o duże rozwarcie tylko po to, żeby być pierwszą do sali. To są straszne historie, przedstawiające nienaturalną walkę z własnym ciałem. Kobiety na siłę chcą przyspieszyć poród po to, żeby mieć szansę rodzenia po ludzku. Kobiety czują się jak na wyścigu. Od tego, która będzie pierwsza na mecie, zależy, czy będzie rodzić z osobą towarzyszącą, czy samotnie. To dodatkowy stres i ogromna presja, która negatywnie wpływa na postęp porodu.
Zapytaliśmy szpital na Bielanach, czy rodzące mogą liczyć na przywrócenie porodów rodzinnych w pełnym zakresie.
– Pomimo zmniejszenia liczby zachorowań na Covid-19 nie możemy jeszcze mówić o ustąpieniu pandemii, stąd utrzymanie niektórych obostrzeń w sferze publicznej. Zasady te przestrzegane są szczególnie w szpitalach, gdzie przebywają chorzy, których ryzyko zachorowania i poważnych powikłań jest zwykle większe niż ludzi zdrowych. Dotyczy to również Oddziału Ginekologii i Położnictwa, który przyjmuje pacjentki z „trudniejszymi” ciążami z całego regionu toruńskiego i jego ewentualne zamknięcie wiązałoby się z koniecznością transportu chorych do Bydgoszczy – tłumaczy dr n. med. Janusz Mielcarek, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu.
To, co udało się wywalczyć, to uruchomienie kolejnej sali do porodów rodzinnych. Okazuje się jednak, że problem z dostępnością sal do porodu rodzinnego nie jest jedynym dotyczącym szpitala na Bielanach. Niektóre położne każą rodzić w masce na twarzy. Sprzeczne jest to zarówno ze standardami opieki okołoporodowej, jak również z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia.
– Obowiązek zakrywania ust i nosa nie dotyczy sali porodowej, ponieważ dostęp do niej ma ograniczona grupa osób – czytamy na stronach rządowych.
Zapytaliśmy rzecznika szpitala, dlaczego w placówce praktykowane są zasady niezgodne z wytycznymi ministerialnymi.
– Decyzję dotyczącą noszenia maseczek na sali porodowej podejmuje lekarz odpowiedzialny za poród – niejednoznacznie odpowiedział nam dr Janusz Mielcarek.
Fundacja „Rodzić po Ludzku” podjęła interwencję w sprawie. Jeszcze tego samego dnia, gdy otrzymaliśmy niepokojącą odpowiedź o noszeniu maseczek w trakcie porodu, fundacja wystosowała do placówki pismo z prośbą o udostępnienie informacji publicznej. Kolejne kroki fundacji będą uzależnione od treści odpowiedzi szpitala.
– Naszym celem jest umożliwienie kobietom rodzącym podjęcia decyzji. Nie chodzi o to, aby każda kobieta rodziła z osobą towarzyszącą. Chodzi o to, aby każda z nich miała wybór. Będziemy działać, aby kobiety z Torunia taki wybór otrzymały – podsumowuje Maria Godlewska.