Sińczak: Nasz kandydat trafi w oczekiwania [WYWIAD]
O karierze lokalnej i ministerialnej, a także o działaniach samorządu rozmawiamy z Tomaszem Sińczakiem, kandydatem do Rady Miasta Torunia.
W jaki sposób zaczęła się pańska działalność polityczna i społeczna?
Rozpocząłem ją od wstąpienia do Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości. Było to w 2010 roku, jeszcze przed 10. IV. 2010 roku. Miałem zaszczyt brać w pogrzebie pary prezydenckiej. Pamiętam, że wtedy wyjeżdżaliśmy autokarami z Torunia do Krakowa. Zainteresowanie wyjazdem było bardzo duże. W trakcie podróży wielu starszych Torunian zachęcało nas młodych do aktywności społecznej. Potem uczestniczyłem w kilku interesujących akcjach, w tym między innymi w spektakularnym topieniu Tuskorzanny wiosną 2012 roku. Był to czas wielkiego społecznego wzmożenia. My młodzi wspomagaliśmy emerytowanych działaczy Solidarności w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, kolportując gazetkę „Noc zdrajców” na Rynku Staromiejskim. Potem wstąpiłem do „dorosłego” PiSu, miałem zaszczyt i przyjemność być dyrektorem biura poselskiego Jana Krzysztofa Ardanowskiego, a później doradcą ministra w gabinecie politycznym w latach 2019-20, odpowiadałem między innymi za sprawozdawstwo w stosunku do KPRM, a w 2023 roku byłem szefem gabinetu minister Anny Gembickiej. Z zapałem brałem udział w tworzeniu jej autorskiego pomysłu na rolnictwo, który zaprezentowaliśmy w grudniu zeszłego roku. Pani Minister podchodziła do pracy z wielką energią. Wspólnie pracowaliśmy nad rozwiązaniami legislacyjnymi, które były długo oczekiwane przez rolników. Praca w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi była bardzo intensywna, ale pozwoliła mi poznać jak funkcjonuje państwo i jego mechanizmy. Poza działalnością rządową udzielam się też lokalnie. Jestem aktywnym działaczem Akcji Katolickiej w Toruniu. W parafii Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny Kowalskiej tworzymy uroczyste oprawy Mszy Świętej, które upamiętniają ważne patriotyczne rocznice. Staramy się także organizować wspólne modlitwy dedykowane pamięci Polaków pomordowanych na wschodzie. Celebrujemy również rocznice związane z Polakami, którzy są sejmowymi patronami poszczególnych lat. Przybliżam Torunianom postacie zasłużone dla polskiej niepodległości. W wykładach i wystąpieniach staram się popularyzować naszą historię i przypominać o tym, jak ważna jest pamięć o naszej przeszłości. Razem z żoną i córką pracujemy też charytatywnie. Od lat funkcjonuję w ciechocińskiej Radzie Zakonu Rycerzy Kolumba. Pomagamy w dystrybucji posiłków.
Mówił pan o początkach w młodzieżówce. Jak teraz z perspektywy czasu ocenia pan aktywność młodzieży?
Muszę powiedzieć ze smutkiem, że ona maleje. Spada zainteresowanie najmłodszego pokolenia zinstytucjonalizowaną polityką. Czym jest to spowodowane? Z okresu swoich studiów, w pierwszej dekadzie XXI wieku, pamiętam że chodziliśmy na spotkania autorskie z dziennikarzami z prawej i lewej strony sceny politycznej. W każdy poniedziałek byliśmy z kolegami w Empiku i na pierwszym piętrze na kanapach czytaliśmy gazety i tygodniki, żeby być na bieżąco. Spory, które tam wybuchały, przenosiliśmy na uniwersyteckie ławki. Było to pasjonujące. Młodzieżówki rywalizowały między sobą w akcjach plakatowych, interesowały się tym, kto z tej wielkiej polityki przyjeżdża do Torunia. Wypowiadały się aktywnie na przykład w kwestiach dotyczących polityki międzynarodowej. To było pole do wspólnej dyskusji. Teraz widzę, że młodzi ludzie nie mają wielkiej potrzeby zrzeszania się. Wydaje mi się, że to wynika z atomizacji społeczeństwa, a to rezultat tego, iż na co dzień zbyt wiele czasu poświęcamy na media społecznościowe. Jako dydaktyk z niepokojem obserwuję ile młodzi poświęcają czasu na urządzenia przenośne. Jednak, gdy pytam moich studentów, co najczęściej robią w smartfonach lub tabletach najczęściej odpowiadają, że „nic konkretnego”.
Przyznam że jestem nieco zaskoczony. Z jednej strony widać, że młodzi chętnie oglądają obrady Sejmu, traktują to jak serial, a z drugiej słyszę teraz od pana, że nie są oni aktywni.
Trzeba tutaj dokonać pewnego rozdzielenia dwóch tematów. To, że deklaratywnie wzrosło zainteresowanie młodych życiem politycznym w kraju, mówią, że oglądają „Sejmflix”, nie przekłada się na ich osobisty wzrost aktywności. Rządząca koalicja centrolewu składa się z 3 formacji, łącznie z 11 partii, a to powoduje, że obrady Sejmu są jak bardzo kolorowa, niemal bizantyjska mozaika. Ale nie zmienia to faktu, że gdyby chciał Pan dziś organizować manifestację, akcję plakatową i chciałby to oprzeć tylko na którejkolwiek młodzieżówce, to byłoby to bardzo trudne. Wynika to z tego, że młodzi ludzie nie uważają, że ich zaangażowanie będzie miało przełożenie na zmianę. Proszę pamiętać, że zmiana jako termin określający pewną czynność jest wpisana w życie człowieka, ale nie znaczy to, że jest ona dla młodych głównym motorem napędowym do działania. Są oczywiście wyjątki, mamy w toruńskim PiS młodych ludzi, którym „się chce”, zresztą podobnie jak to wyglądało za moich czasów, z tą różnicą, że nie jest to już dziś zjawisko masowe.
Przejdźmy teraz do polityki toruńskiej. Kończy się najdłuższa kadencja w historii polskiego samorządu. Jakby pan ją ocenił?
Trudno na to pytanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi. To była najdłuższa i wydaje mi się, że najtrudniejsza kadencja dla samorządowców. Większość moich znajomych, która określa się jako politycy samorządowi, uważa że takiej kadencji jeszcze nie było. Mieliśmy COVID-19, kryzys energetyczny, wojnę na Ukrainie oraz zmianę rządu. Musimy pamiętać, że wiele rzeczy, które procedowano w toruńskiej Radzie Miasta, powinno być tematem pogłębionej dyskusji i analiz dla naszych włodarzy. Wielkie emocje w tej kadencji budziła choćby nazwa osiedla Jar, zakwestionowana przez brak konsultacji społecznych. Emocje były też generowane przez sprawy związane ze środowiskiem naturalnym, w tym z planowaną budową słynnego już ośrodka na terenie Wrzosowiska. Musimy pamiętać o tym, że wraz ze wzrostem społecznej świadomości i swoistego poczucia obywatelskości, a dziś coraz więcej Torunian takie postawy przejawia, kwestią fundamentalną powinna być komunikacja samorządu z mieszkańcami. Jeśli jej nie ma, jeśli nie przeprowadza się kampanii informacyjnej, to trudno się potem dziwić, że zmiany budzą opór mieszkańców. Mam nadzieję, że w nowej Radzie Miasta dojdzie do zmiany myślenia o mieszkańcach, nie jako o czynniku blokującym zmiany, ale raczej o czynniku z którym wspólnie dokonujemy zmiany.
Wielu mieszkańców zastanawia się tez, kto zostanie prezydentem Torunia. Jak pan na to patrzy, czy widzi pan dobrego kandydata?
PiS będzie miał swojego kandydata, wierzę że trafi w oczekiwania mieszkańców. W grze jest kilka nazwisk, uważam że do momentu ogłoszenia kandydata przez zarząd partii nikt nie powinien wypowiadać się wiążąco o personaliach. Proszę pamiętać o tym, że będzie to kandydat o szczególnych i wyjątkowych atrybutach w postaci wiedzy z ankiet ze spotkań z mieszkańcami, które organizujemy w ramach cyklu spotkań „Tworzymy program dla Torunia”. Nasz kandydat będzie zdawał sobie sprawę z tego, jakie są najnowsze trendy w sprawach dotyczących infrastruktury, edukacji, zdrowia, kultury, jak i ochrony środowiska. Będzie też potrafił wybrać z tego, co mieszkańcy zaproponowali, i uzbrojony w taki oręż stanąć do konfrontacji zarówno z Panem Prezydentem Michałem Zaleskim jak i kandydatami rządzącego obecnie w Polsce centrolewu. Jestem przekonany, że nasz kandydat przedstawi najbardziej transparentny program oparty na partycypacji mieszkańców w proces jego powstania.
Od powołania nowego rządu mijają dwa miesiące. W jaki sposób ocenia pan pierwsze działania tego gabinetu?
W tej chwili trudno o tych poczynaniach rządu centrolewu powiedzieć cokolwiek dobrego. Kiedy PiS przystępował do rządów, zdawaliśmy sobie sprawę, że poza próbą audytu poprzedników musimy zaprezentować zmianę. Magiczne hasło, które miało być drogowskazem pokazujących kierunek przemian. Nie tylko duże inwestycje komunikacyjne, programy socjalne, ale też pewna zmiana myślenia o Polsce, nie jako o przedmiocie, ale podmiocie polityki międzynarodowej. Przez te pierwsze kilkadziesiąt dni trzeciego rządu Donalda Tuska Polacy nie zobaczyli żadnego pozytywnego programu. Obserwuję scenę polityczną dosyć uważnie także ze względu na moje warszawskie doświadczenia. Wiem ile czasu zajmuje praca koncepcyjna w resortach i wiem, że przy dobrym, aktywnym kierownictwie ministerstw można ją szybko przekuwać w konkretne rozwiązania. Natomiast w obecnym rządzie Donalda Tuska nie widać jakiejś sprecyzowanej idei, która miałaby temu gabinetowi przyświecać. Słyszymy bez przerwy o nowych komisjach śledczych, audytach, brutalnych oskarżeniach wobec naszych byłych ministrów, czy posłów, albo kadry managerskiej w spółkach Skarbu Państwa, natomiast nie dowiedziałem się przez ponad połowę tej setki niczego konkretnego. Do tej pory nie wiemy, jaki jest stosunek rządu do dużych inwestycji, których nie zdążyliśmy sfinalizować. Podczas wizyty w Toruniu podczas pierwszego spotkania w ramach „Tworzymy program dla Torunia” Minister Adamczyk zapewnił, że te inwestycje, które są już zakontraktowane dojdą do skutku. To powinno wielu z nas uspokoić. Na pewno w tej chwili brakuje ekipie rządzącej wizji, zwłaszcza że świat, w którym nam przyszło funkcjonować, zmienia się bardzo dynamicznie. Wielkim zagrożeniem jest rosyjski, odrodzony imperializm. Widać wyraźnie, że jeśli chodzi o produkcję żywności, to budzi się chiński smok, który wkrótce zwiększy ponad 10-krotnie produkcję wieprzowiny w stosunku do tego, co było przed epidemią choroby ASF na terenie Chin. Dochodzą do tego absurdalne pomysły Unii Europejskiej, przeciwko którym protestują – i słusznie – rolnicy, jak chociażby nowy Zielony Ład, zawierający liczne absurdy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to, czego nie wyprodukujemy na miejscu, będziemy musieli sprowadzić z krajów pozaunijnych, a tam proces kontroli produkcji jest słabszy niż w Polsce. Nie usłyszałem od ministrów premiera Tuska żadnych interesujących propozycji dotyczących rozwoju infrastruktury chociażby u nas na Kujawach i Pomorzu. To przykre bo nasz region jest położony strategicznie z punktu widzenia handlu i spedycji towarów. Nie usłyszałem też żadnych konkretów w kwestiach zakupu uzbrojenia dla armii, sytuacji w nauce, czy w kwestiach podatkowych.
Hipokryzja
18 lutego 2024 @ 16:17
Ciekawe, jakie jest Pana stanowisko odnośnie do tych miliardów, które poszły na imperium pewnego „ojca”, akcje typu „willa plus”, podsłuchiwanie, respiratory od podejrzanych przedsiębiorców, itd.
Dantek
18 lutego 2024 @ 14:28
Wstępna laudacja samego siebie skutecznie mnie odstraszyła. Niewiele spójna z tytułem, ale PiS tak ma. Ciekawe, czy na swoich materiałach reklamowych w kampanii wyborczej też ten pan pominie swoją przynależność partyjną? Przekonamy się już niebawem.