Żłobek przy Strzałowej. Zawiadomienie do prokuratury [c.d.]
Żłobek przy ul. Strzałowej 17 – wracamy do głośnej już sprawy. W środę (17.01) ma zostać złożone do Prokuratury Rejonowej Centrum-Zachód zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Chodzi o najbardziej w całej sytuacji kontrowersyjną osobę znaną jako „Wujek Wojtek” czy też „Wojciech z taxi”. Mężczyzna przez kilka dni pracował i pomagał w żłobku, głównie przygotowując posiłki dla dzieci, przywożone przez firmę cateringową. Poza tym, że w wulgarny sposób opisywał to w filmikach w mediach społecznościowych („czterech takich, k…., roczniaków i reszta bandy 1-3”), to nie posiadał odpowiednich dokumentów i badań z sanepidu.
Po nagłośnieniu całej sprawy przez rodziców dzieci, opisaniu w mediach i rozpoczęciu kontroli przez Wydział Zdrowia i Polityki Społecznej Urzędu Miasta – mężczyzna co chwilę publikował i kasował na swoim koncie oświadczenia (wygenerowane), w których wyśmiewał, wyzywał, ale też groził rodzicom i swoim „hejterom”.
Ponadto placówka przez kilka pierwszych dni stycznia działała bez wpisu do rejestru żłobków. O zbadanie sprawy przez prokuraturę chce wystąpić radny Torunia Piotr Lenkiewicz.
Przypomnijmy, że w ubiegły czwartek (11.01) pisaliśmy o kontrowersjach wokół niepublicznego żłobka przy ul. Strzałowej 17e na lewobrzeżu – przed zmianą właścicielki i dyrekcji zarazem – była to nazwa Pa-ta-taj.
Rodzice nie zostali powiadomieni o zmianach personalnych. Dowiedzieli się o tym, kiedy otrzymali w styczniu informację poprzez komunikator o dużej podwyżce czesnego do 1800 zł (o 30 procent) plus 400 zł za wyżywienie. Były niejasności dotyczące funkcjonowania żłobka, braku ubezpieczenia, traktowania i zabaw dzieci, zakrywania kamery itp.
Doszło do spotkania w obecności mediatora, rodzice chcieli od nowej właścicielki konkretnych informacji i wypracowania stanowiska, jak dalej żłobek ma funkcjonować.
Rodzice przekazali nam, że dyrektorka i współpracownik („Wujek Wojtek”) przyszli nieprzygotowani, następnego dnia również nie dostarczyli odpowiedzi na wątpliwości rodziców.
Jakby tego było mało, opiekunki, które pracowały w żłobku – zostały zwolnione praktycznie z dnia na dzień.
Wychodziły ze łzami w oczach – opowiadają rodzice maluchów. – Zostały do ostatniego dziecka, nie opuściły placówki, dopóki ostatni podopieczny nie został zabrany do domu, choć nowi właścicieli kazali im wyjść. Wiemy, że w najbliższych dniach rodzice planują specjalne spotkanie dzieci i opiekunek, żeby mogły pożegnać się na spokojnie, porozmawiać.
W tej chwili rodzice szukają dla swoich pociech miejsc w toruńskich żłobkach. Część już znalazła, nawet udaje się po kilkoro ulokować w tej samej placówce, żeby było raźniej. W sumie żłobek opuściło około 50 podopiecznych.
Nikogo już przy Strzałowej nie ma. Jest pusto. Trwa też kontrola Wydziału Zdrowia i Polityki Społecznej – co po raz kolejny potwierdziła nam Malwina Jeżewska, rzeczniczka prasowa prezydenta Torunia.